środa, 5 lutego 2014

RESTAURACJA ŻAK


Restauracja Żak na cieszyńskim rynku od lat cieszy się dobrą sławą, ale od jakiegoś czasu poczta pantoflowa przekazuje, że mają tu zajść poważne zmiany. Część lokalu była nawet przez krótki okres zamknięta, ale teraz świeci już nowym blaskiem powiększona o sporą część, w której wcześniej była klatka schodowa. Wprawdzie drugie drzwi do lokalu są jeszcze zamknięte, a podana na nich informacja wskazuje żeby wchodzić tak jak dotychczas, ale jak wejdziemy do środka to wnęrze lokalu po naszej prawej stronie prezentuje się imponująco.Personel mówi jednak, że to dopiero początek zmian.


Dzięki dużej powierzchni okien przednia część lokalu jest dobrze rozjaśniona i zachęca do zjedzenia posiłku z pięknym widokiem na cieszyński rynek i zabieganych przechodniów. Wchodząc w głąb lokalu spotka nas bardziej przytulna atmosfera sprzyjająca długim spotkaniom w mniejszym lub większym gronie. Wyeksponowane detale architektoniczne przypominają o historii budynku, a dobrze ustawiona gra świateł robi miły nastrój.




Jeśli chodzi o jedzenie to poza stałym menu lokal przygotowuje dania dnia, które po godzinie 12 można nabyć od poniedziałku do piątku w cenie 12,90zł. Na każdy dzień przygotowana jest w zestawie zupa i drugie danie. Ja jednak podczas ostatniej wizyty w tym miejscu nie natrafiłem akurat na coś co należałoby do moich ulubionych potraw więc wybrałem coś z karty. Tym razem była to francuska zupa cebulowa (6zł) i schab z grilla z boczkiem, opiekanymi ziemniakami i zestawem surówek (19zł). Zupę cebulową można przygotować chyba na 10 różnych sposobów, ale zawsze jest dobra, tutaj podawany jest krem z kawałkami cebuli i grzankami. Danie główne też było warte polecenia, porcja obfita, wygląd na talerzu apetyczny, no i co najważniejsze, sama przyjemność z jedzenia.



Podpytując się o dalsze plany na reorganizację lokalu dowiedziałem się, że w najbliższej przyszłości restauracja powiększy się o ciekawe patio i zamknięte sale bankietowe, a już na dniach powinna zostać otwarta piwnica gdzie będzie funkcjonował lokal czynny w godzinach późno wieczornych.





Kto chce wiedzieć więcej niech zaglądnie na internetową stronę restauracji:
http://restauracja-zak.pl/

lub niech śledzi jej facebookowy profil:
https://www.facebook.com/pages/Restauracja-%C5%BBak/176663922350155?fref=ts

Ja od siebie na koniec jeszcze wrzucę tylko swoją ulubioną ocenę liczbową:

wnętrze: 9/10 (po zakończeniu remontu zapewne dam 10)
obsługa: 9/10
jedzenie: 9/10
stosunek jedzenia do ceny: 10/10

Całkowita ocena: 9.25/10

Nie widzę powodu żeby tego miejsca nie polecić :)

poniedziałek, 3 lutego 2014

HOTEL MERCURE W CIESZYNIE, DEGUSTACJA


Już rok minął od kiedy najlepszy cieszyński hotel działa pod znaną światową marką Mercure, a przez ten rok wiele się w nim zmieniło na jeszcze lepsze. Pokoje nabrały nowej świeżości, w łóżkach pojawiły się chyba najwygodniejsze materace na świecie, z których słynie francuska sieć. 

Nie każdy jedna czuje potrzebę spędzania nocy w hotelowych pokojach, ale za to do restauracji co jakiś czas warto zaglądnąć, a tutaj też zrobiło się bardzo przyjemnie. Wystrój wnętrza wzbogacił się o cieplejsze kolory co zmieniło atmosferę ze sztucznie sztywnej na przytulną i miłą. Zmieniło się też menu, a ceny dostosowując się do konkurencji stały się przystępne nawet na mniej zasobną kieszeń, dobry obiad można już tu zjeść płacąc mniej niż 40zł. 

Od tego roku restauracja wprowadziła jeszcze jedną nowość, coś co nazywa się Kalendarzem Kulinarnym, a polega to na tym, że poza stałą ofertą menu będzie również co kilka tygodni zmieniać się wkładka oferująca różne okresy tematyczne. Kilka dni temu odbyła się degustacja prezentująca pięć pierwszych takich tematów, w której miałem przyjemność brać udział i chętnie podzielę się tu swoimi spostrzeżeniami.

Pierwszy okres tematyczny już trwa, a nazywa się "Na włoską nutę"

W ofercie tej jest kilka pozycji, ale mnie najbardziej przekonało Carpaccio z kaczki na liściach rucoli z balsamicznym sosem, a na deser malinowa Panna Cota


Od 10 lutego rozpoczyna się drugi okres tematyczny pod tytułem "Marchewkowy Smak"


Łatwo się domyślić jaki produkt będzie dominował w proponowanych tutaj daniach, ale co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem to deser przygotowany na bazie marchewki i babeczki marchewkowe z cynamonem. Dobra też była zupa, krem z marchwi z grankami ziołowymi. Mając złe wspomnienia odnośnie marchewki z czasów przedszkola, nawet ja się przełamałem i nie żałuję.




Kolejną odsłoną możliwości szefa kuchni będzie rozpoczynający się trzeciego marca okres "Amerykańskie Przysmaki". Co ciekawe, 3 marca są urodziny mojego serdecznego przyjaciela, który przez całe swoje życie był chyba największym w Cieszynie propagatorem amerykańskiego stylu życia. Był, oczywiście do czasu kiedy wyjechał, wiadomo gdzie.



Może hamburger nie jest tym, co chce się zamawiać w restauracji przy eleganckim hotelu, ale ta chrupiąca bułka wypełniona wołowiną, zapieczona z serem, warzywami i z dodatkiem rucoli, warta jest zachodu. Nie można też odmówić sobie zupy warzywnej Chowder i deseru w formie ciasta Brownie.




Od 24 marca przez kilka tygodni będzie trwało "Serowe Szaleństwo"


Oczywiście talerz serów zawsze będzie talerzem serów, ale ten zaproponowany na degustacji stanowczo spełniał wszystkie kryteria jeśli chodzi o podane gatunki. Hitem zaś tego okresu zapewne okaże się Dorsz zapiekany z mozzarellą i oliwkami w sosie pomidorowym z pieczonymi ziemniakami w koszulkach ze szpinakiem (ja oczywiście ze szpinaku zrezygnowałem ze względu na nawyki z przedszkola). Świetna też okazała się sałatka z serem pleśniowym na mieszance kolorowych sałat z żurawiną.



Ostatnim prezentowanym na degustacji tematem był "Świat Pomidorów"


Kto mnie zna ten wie, że delikatnie to nazywając, pomidor nie należy do moich faworytów. No ale nie było tym razem tak źle i nawet z tego zestawu dań coś dla siebie wybrałem. Zupa z kawałkami sera pleśniowego była idealna, prawie tak dobra jak w mojej ulubionej pizzerii Lucku Luciano w Pradze, a z dań głównych wchłonąłem befsztyk z prawdziwej polędwicy wołowej z takim sosem pieprzowym, że palce lizać.




Oczywiście w każdym z motywów było więcej pozycji, które zapewne wielu z was przypadłyby do gustu, ale po pierwsze nie dałbym rady tego wszystkiego zjeść w jeden dzień, a po drugie część z nich skomponowana była z produktów, których taki dziwak jak ja z założenia nie je. Tak czy inaczej warto wpadać na te dania tematyczne bo są dobrze przemyślane i każdy coś dla siebie znajdzie. Oceny liczbowej dzisiaj nie wystawię bo byłem tak świetnie ugoszczony, że musiałbym dać same dziesiątki. Obiecuję wam jednak, że zaglądnę tam w najbliższym czasie jako szeregowy klient i napiszę solidną recenzję.

niedziela, 2 lutego 2014

GOŚCINIEC POLSKIE JADŁO



Jadąc z Bielska w stronę Katowic na wysokości Czechowic-Dziedzic pojawia się po naszej lewej stronie budynek z młyńskim kołem i tandetnym banerem. Normalnie nigdy bym się w tym miejscu nie zatrzymał, ale znajomy poprosił mnie żeby mu kupić bigos na wynos więc postanowiłem przy okazji coś zjeść.


Po wejściu do środka jesteśmy w przedsionku, w którym w pierwszym momencie ciężko się zdecydować, które z drzwi prowadzą do restauracji, ale ufając intuicji otworzyłem największe i się udało. Wracając jeszcze tylko do przedsionka to jest on urządzony jak korytarz w strażnicy OSP, a stojący w nim potykacz z zalaminowaną kartką z napisem "polub nas na facebooku" pięknie kontrastuje z regałem stylizowanym na zabytkowy.


Po wejściu do środka wcale nie jest lepiej, lokal wygląda jak świetlica szkolna z epoki Gierka przerobiona na restaurację mającą przypominać góralską chatę. 

Część elementów wystroju jest rzeczywiście ładna i ciekawa, ale odnosi się wrażenie, że lokal urządzał ktoś kto może i wizję miał, ale brakowało mu fachowego warsztatu i wiedzy na temat dekoracji wnętrz. Może jednak czasami lepiej zapłacić specjaliście i polegać na jego doświadczeniu. 

Na pochwałę zasługuje jednak kącik dla dzieci, dzięki któremu każdy rodzic może liczyć na odrobinę odpoczynku od swoich pociech.


Wracając do naszej wizyty, wybraliśmy sobie stolik (nie wiem dlaczego akurat ten co się kołysał) i poczekaliśmy na kelnerkę, która przyniosła nam kartę. Menu było oprawione w drewnianą obudowę mającą przypominać deskę kuchenną, może i ma to swój urok, ale jest bardzo niepraktyczne.



Najważniejsze jednak jest jedzenie, a to akurat się im chyba udaje. Ja zamówiłem sobie zupę grzybową i antrykot wołowy z frytkami, a koleżanka wybrała tatara i flaczki. Kiedy na podano do stołu i zaczęliśmy jeść to zapomnieliśmy o wszystkich niedoskonałościach wystroju wnętrza lokalu. Dodatkowo jeszcze wcale nam się miny smutne nie zrobiły kiedy trzeba było zapłacić bo ceny były bardzo przystępne.


No i oczywiście na koniec ocena liczbowa:

wnętrze: 4/10
obsługa: 7/10 
jedzenie: 9/10
stosunek jedzenia do ceny: 10/10

Całkowita ocena: 7,5/10

Pewnie nie będę zaglądał tam często, ale polecić mogę.