piątek, 20 kwietnia 2018

GOSPODA OGRODOWA

   

   Pamiętam jak byłem w tym budynku po raz pierwszy, miałem wtedy może 10 lat, w Polsce upadała komuna, a mój tata przez krótki czas prowadził wtedy firmę budowlaną i właśnie remontowali ten budynek. Razem z dziećmi od jego wspólnika przychodziliśmy tu codziennie wieczorem jak wiedzieliśmy, że będą kończyli szychtę bo wtedy mogliśmy wracać razem z nimi do domu jadąc przez miasto na pace Żuka, krzycząc i wymachując w powietrzu łopatami czy innymi narzędziami budowlanymi. . Mógłbym napisać, że czuliśmy się wtedy jak w chłopaki "Młodych Wilkach" po balu maturalnym, ale to było jeszcze na kilka lat przed powstaniem tego filmu więc trzymajmy się prawdy czasu i prawdy ekranu. 


   Kilka lat później powstała też w tym miejscu knajpa o pięknej nazwie "Ogrodowa", jeśli dobrze pamiętam to było to w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, ja chodziłem wtedy do liceum, kochałem się w Anicie z zespołu 2 Unlimited, w Ogrodowej były stoły bilardowe, można było palić (bo wszędzie można było wtedy palić), sprzedawali browary nieletnim (bo wszędzie wtedy sprzedawali nieletnim), nie bywał tu nikt znajomy moich rodzicówi było mega dużo miejsca więc było to idealne miejsce na wagary albo na popołudniowe dyskretne zaszycie się ze swoją ekipą po tym jak powiedziało się rodzicom, że idzie się na korepetycje. 


   Lata mijały, szkołę udało się skończyć jakoś na pół gwizdka (o rok później niż reszta klasy), zespół 2 Unlimited się rozpadł, Anita wyszła za mąż, urodziła syna i strasznie przytyła, oferta gastronomiczno rozrywkowa Cieszyna rosła z roku na rok, a Ogrodowa żyła sobie swoim życiem zaliczając kolejne wzloty i upadki. Z czasem poszerzyła swoją działalność o kręgielnię, na którą swego czasu Michał Ligocki zaprosił mnie wraz z grupą najbliższych znajomych żeby oblać swój start w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich (bo Olimpiada to podobno zła nazwa). Bywały okresy, że nie było to ciekawe miejsce do odwiedzin, ale bywało i tak, że niedzielny spacer po okolicy zakończony obiadem w Ogrodowej to była idealna opcja na spędzenie dnia wolnego od pracy. 


   Każdy żył swoim życiem i tak oto zleciały dwie dekady. Anita wychowała syna, wróciła do dawnej wagi, wygrała walkę z rakiem i wraz z Rayem Slijngaardem reaktywowali zespół 2 Unlimited, a nawet wystąpili parę razy w Bielsku. Ogrodowa po wszystkich przejściach też się zmieniła diametralnie, a pod koniec 2016 roku została przejęta przez ekipę z lubianej cieszyńskiej pizzerii La Nostra aby po półrocznym remoncie otworzyć się na nowo z zupełnie nową aranżacją wnętrza, wielkim piecem na pizzę opalanym drewnem, zupełnie nową ofertą i odrobinę zmienioną nazwą na "Gospoda Ogrodowa". 


   W tej nowej tożsamości lokal wytrwał już rok i śmiało można powiedzieć, że się przyjęło. Powróciła część dawnych stałych klientów, pojawiło się sporo nowych, a z miesiąca na miesiąc przybywa także przypadkowych gości, którzy od znajomych usłyszeli dobre opinie o tym lokalu. Obsługa też nie jest obojętna na zaszłyszane wśród gości uwagi przez co oferta co jakiś czas zmienia się tak żeby jeszcze bardziej dogodzić osobom o bardziej wymagającym charakterze. Co bardzo ważne, atmosfera w tym miejscu jest bardzo przyjazna i każdy może znaleźć tutaj swój kąt, jedni przy klasycznym stoliku z krzesłami, inni na beerfestowych ławach przy długim stole, a jak komuś to nie wystarczy to jest jeszcze hipsterski stolik z przerobionych palet euro oraz stolik prasowy z dwoma wygodnymi fotelami pozwalającymi zapomnieć na chwilę o tym, że wraz z upadkiem komuny zniknął też czar PRL-u. 


   Oferta lokalu nie jest tak bogata żeby zapełnić kilkunastostronicowe menu, ale właśnie dzięki temu dania przyrządzane są z większą starannośćią, a zawsze świeże produkty dodają im wyrazistości smaku, którą doceniają wszyscy goście. Do wyboru jest ponad trzydzieści gatunków pizzy, kilka klasycznych dań obiadowych, smażony ser, kilka wersji obfitych sałatek oraz to co od lat było już specjalnością La Nostry czyli słynny kebab z pieca. Są też dla mniej głodnych drobne przekąski piwne, a dla miłośników dobrej wołowiny burgery, które moim zdaniem są najlepsze w Cieszynie (ale mogę się nie znać). Dla dzieci są lody i napoje Tymbark z tymi fajnymi napisami pod nakrętką czy kapslem, dla czechofilów jest lana Kofola, a dla piwoszy pełna gama piw z cieszyńskiego browaru oraz szeroka gama beczkowych piw czeskich i polskich marek. Miłośnicy win i mocniejszych trunków też się nie zawiodą. 


   Co jeszcze chcecie wiedzieć? Otwarte jest codziennie od 14 do 21, a w weekendy dłużej, w ogródku jest tyle miejsca, że każdy się zawsze zmieści, a w środku trochę mniej, ale też nie jest ciasno. Dla najmłodszych jest plac zabaw, dla trochę starszych stół do piłkarzyków i inne elektroniczne urządzenia do zabawy, a dla kibiców telewizor, w którym można oglądać zmagania HC Oceláři Třinec i nie tylko. Zmotoryzowani nie będą tu mieli problemów z parkowaniem, jest też parking dla rowerów, a lokal jest również przyjazny wszystkim czworonogom wybierającym się w plener ze swoimi opiekunami. Obsługa jest miła, a z głośników leci przyjemna muzyka, czasami można nawet trafić na jakiś kawałek 2 Unlimited. 

   Jak chcecie wiedzieć więcej i być na bieżąco to lajkujcie Gospoda Ogrodowa na fejsbuniu, a jak od czytania internetu wolicie wszsystko sprawdzić namacalnie to czas wybrać się do Cieszyna na ul.Towarową 5 i zamówić coś na ząb lub szklaneczkę ulubionego napoju. 

czwartek, 4 stycznia 2018

CIESZYŃSKIE KANAPKI I HERBATKA

 
   Kanapki Cieszyńskie jeść trzeba, to jest fakt niezaprzeczalny. Jeśli ktoś przebywając w Cieszynie nie zje ich przynajmniej raz w tygodniu to ma grzech. Nie jest to jednek takie proste, że wystarczy iść, kupić i zjeść. Fajnie jest jak się coś je tak żeby nie było to tylko dla smaku czy dla idei bo to byłoby wtedy na siłę, lepiej jakby taka kanapka mogła wkomponować się w nasz całodzienny cykl żywieniowy.

   Najprościej mają urzędnicy państwowi i pracownicy budżetówki, oni mogą sobie te kanapki zjeść jako drugie śniadanie wyskakując w godzinach pracy na parę minut do PSS-u i przynosząc je zapakowane do biura, a w międzyczasie koleżanka zza biurka obok zrobi herbatkę. Ja jednak mam inny tryb dnia, z łóżka wstaję o dziesiątej i albo robię sobie obfite śniadanie w domu albo idę coś zjeść w miasto. O drugim śniadaniu nie ma więc mowy bo musiałbym go jeść już w porze obiadowej, tak też kanapki muszę zjeść na to pierwsze i jedyne śniadanie.

   Śledzie nie są moim faworytem, podobnie sałatka jarzynowa, może jestem dziwny, ale ciężko już w tym wieku zmienić nawyki, nie stanowi to jednak problemu bo kupuję sobie kanapki z szynką albo z pastą jajeczną i też jest dobrze. Problem pojawia się jednak taki, że ani w garmażerii na Rynku, ani też na Regera nie można kupić herbatki, a śniadanie bez herbatki to jak Dynastia bez Alexis. 

   Wpadłem jednak dzisiaj na genialny pomysł, który zrewolucjonizował mój rytuał jedzenia kanapek bo odkryłem, że herbatkę można kupić na Regera w cukierni Wuzetka należącej również do PSS-u i nawet nie trzeba wychodzić na zewnątrz tylko można przejść przez sklep i już się jest w części garmażeryjnej gdzie nabywamy swoją ulubioną wersję tradycyjnych kanapek i zasiadamy przy wielkim oknie z widokiem na Park Pokoju i Pałac Larischów.

   Martwi mnie trochę tylko, że nie sprzedają tam naszej lokalnej herbatki Loyd od pani Mokryszowej tylko jakieś zagraniczne wynalazki, ale mam cichą nadzieję, że ktoś z cieszyńskiego PSS-u przeczyta ten tekst i za jakiś czas będzie można już kupić tam herbatkę Loyd dając zarobić firmie MoKaTe zatrudniającej naszych kolegów i koleżanki z okolicy, a nie jakiemuś Unilever z Londynu czy innego Rotterdamu. 

   Tak czy inaczej życzę wszystkim smacznego :)