środa, 2 lipca 2014
RESTAURACJA MARLIN
W Warszawie jest "Sowa i przyjaciele", a na Śląsku Cieszyńskim urzędnicy chcąc uniknąć gapiów często wybierają do zakrapianych kolacji restaurację Marlin w Bażanowicach. Nie wydaje mi się żeby były tam jakieś podsłuchy, ale jedno jest pewne, zjeść tam warto.
Jeśli ktoś tam jeszcze nie był to nie ma co zwlekać i trzeba nadrobić, a jak ktoś nie wie jak tam trafić to wyjaśniam chociaż filozofia żadna to nie jest. Restauracja znajduje się w Bażanowicach, przy głównej drodze prowadzącej z Cieszyna do Ustronia, po prawej stronie, kilkaset metrów za rogatkami Cieszyna.
Lokal mieści się w schludnym i zadbanym budynku, ale nie zachwyca jakąś specjalnie wysublimowaną estetyką. Posiada też duży parking dla gości. W środku wystrój typowy dla miejsc powstałych w latach 90-tych, wszystko na swoim miejscu i bez zbędnych udziwnień. Obrusów nie dekorują plamy ani dziury, na każdym stoliku stoi wazonik z kwiatkiem, a co dla wielu będzie najważniejsze, jest też dobrze wyposażony kącik zabaw dla dzieci.
Co do jedzenia to też narzekać nie można, proponowane dania mają trzy podstawowe zalety, są dobrze przyrządzane, nie kosztują dużo, no i co często też jest wyznacznikiem, porcje są duże. Dla przykładu może podam kilka pozycji z karty: roladki drobiowe z szynką, serem feta i sosem czosnkowym za 12zł., kotlet de Volaille za 12zł. (jedyne słowo jakie wiele osób potrafi powiedzieć po francusku), kurczak curry za 10zł., smażony ser za 8zł., i tak dalej... Woda mineralna podawana jest z listkami mięty więc trochę wielkiego świata i współczesnych trendów też można tu liznąć.
Jeśli zaś chodzi o moją ostatnią wizytę w tm miejscu to zamówiłem sobie zupę cebulową, która była podana elegancko i smakowała dobrze chociaż na kolana nie powalała, a na drugie uraczyłem się chyba najdroższym daniem z menu jakim była polędwica wołowa w pieprzu w cenie 28zł. i tu przyznam, że urzekło mnie to co zjadłem. Koleżanka, która mi towarzyszyła, zamówiła placek po węgiersku, którego ostatnio bezskutecznie poszukiwała w cieszyńskich restauracjach. Tutaj placek odnalazł się szczęśliwie w cenie 15zł. i podobno był pyszny w co wierzę na słowo.
Jeśli chodzi o podsłuchiwanie to tym razem nic ciekawego się o nasze uszy nie obiło, ale jak tu byłem kilka tygodni temu to natrafiłem na jednego dżentelmena, który jest mi znany z jednego z cieszyńskich urzędów, a który to tego dnia czekał na jakiegoś ciekawego rozmówcę, a że takowy się nie pojawiał to po spożyciu kilku kieliszków schłodzonej wody, ów pan musiał zapłacić, wsiąść w samochód i pojechać do domu w kierunku Ustronia.
Tak czy inaczej lokal jest wart polecenia jeśli chcemy dobrze zjeść i nie wydać na to majątku, a jeśli chcecie wiedzieć więcej to można poczytać firmową stronę internetową http://restauracjamarlin.pl/
No i jeszcze ocena liczbowa:
wnętrze: 8/10
obsługa: 9/10
jedzenie: 9/10
stosunek jedzenia do ceny: 10/10
Całkowita ocena: 9/10
czwartek, 3 kwietnia 2014
DE BÄCK
Na gastronomicznej mapie Cieszyna pojawił się dzisiaj kolejny ważny punkt dla miłośników przekąsek, szybkich śniadań, dobrej kawy na wynos i czegoś ciepłego na ząb między nudną wizytą w starostwie, a nudną wizytą w sądzie.
Miejsce urządzone jest schludnie, z gustem, w stylu klasycznego lokalu typu Take Away jakie znamy z dużych miast w całych Niemczech czy innych krajach Europy zachodniej.
W ofercie lokalu każdy amator szybkich przekąsek znajdzie coś dla siebie, jest kilka rodzajów słodkich rogalików, są kanapki z szynką i serem, bardziej wymyślne z łososiem i innymi dodatkami, jest ciepła pizza podawana na porcje, dla wiecznie odchudzających się dziewczyn znajdzie się też jogurt z müsli, a dla roślinożerców jakaś sałatka.
Zaślepieni przez konsumpcyjny styl życia gadżeciaże mogą uraczyć się ciastkami znanymi z umieszczania swojego loga na zawodach w skokach narciarskich i na strojach reprezentacji Austrii w tej dyscyplinie.
Największym zaś moim zdaniem hitem są wypiekane na miejscu precle i bułki dokładnie takie same jak w Norymberdze.
Muffinki też są pierwsza klasa, nie jadłem wszystkich smaków, ale ten z białą polewą był mistrzowski.
Oceny liczbowej nie daję bo nie byłaby miarodajna, lokal jest dopiero co otwarty więc wiadomo, że wszystko jest 10/10, oby za kilka miesięcy czy lat, poziom się nadal taki utrzymywał czego z całego serca życzę właścicielom i personelowi.
środa, 12 marca 2014
ŚNIADANIE W KRAINIE SMAKU
Nie minęło wiele czasu i znowu pojawiłem się w Bielsku w godzinach porannych i musiałem zjeść jakieś śniadanie. W komentarzach pod moim ostatnim tekstem ktoś polecił mi (sąsiadka zza ściany) dobre śniadanie "na przeciwko Hotelu Prezydent w budynku taniej książki", więcej nie wiedziałem nic, ale postanowiłem to sprawdzić.
Rzeczywiście, przy ulicy 3maja 3 (dla mnie zawsze Lenina) za zawsze zatłoczonym przystankiem autobusowym są drzwi prowadzące do składu tanich książek i do lokalu o zachęcająco brzmiącej nazwie "Kraina Smaku". Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba tutaj była dawno temu Solidarność.
Po wejściu do budynku trzeba pokonać kilka schodków i na półpiętrze napotkamy przeszkolone wejście do tanich książek, a po lewej stronie drzwi do Krainy Smaku. Lokal jest urządzony ładnie i przytulnie, składa się z kilku pomieszczeń, siedzenia są wygodne, a na stolikach stoją wazoniki z kwiatami.
Oferta śniadań jest dość szeroka, ceny przystępne, a czas oczekiwania poprawny, ja zamówiłem omlet z szynką i mozzarellą, a do tego wyciskany sok pomarańczowy, czekałem 8 minut i zapłaciłem 18zł.
Nie miałem czasu żeby przeglądnąć co lokal oferuje jako dania obiadowe, ale pewnie jeszcze będzie okazja to sprawdzić. Tak czy inaczej jeśli znowu najdzie mnie potrzeba zjedzenia czegoś w Bielsku o poranku to już wiem gdzie się wybrać.
Ocena liczbowa będzie dzisiaj wyjątkowo stronnicza i subiektywna, ale dotyczy śniadań bo o obiadach tam nic nie wiem póki co:
wnętrze: 10/10
obsługa: 10/10
jedzenie: 10/10
stosunek jedzenia do ceny: 10/10
całkowita ocena: 10/10
Rzeczywiście, przy ulicy 3maja 3 (dla mnie zawsze Lenina) za zawsze zatłoczonym przystankiem autobusowym są drzwi prowadzące do składu tanich książek i do lokalu o zachęcająco brzmiącej nazwie "Kraina Smaku". Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba tutaj była dawno temu Solidarność.
Po wejściu do budynku trzeba pokonać kilka schodków i na półpiętrze napotkamy przeszkolone wejście do tanich książek, a po lewej stronie drzwi do Krainy Smaku. Lokal jest urządzony ładnie i przytulnie, składa się z kilku pomieszczeń, siedzenia są wygodne, a na stolikach stoją wazoniki z kwiatami.
Oferta śniadań jest dość szeroka, ceny przystępne, a czas oczekiwania poprawny, ja zamówiłem omlet z szynką i mozzarellą, a do tego wyciskany sok pomarańczowy, czekałem 8 minut i zapłaciłem 18zł.
Nie miałem czasu żeby przeglądnąć co lokal oferuje jako dania obiadowe, ale pewnie jeszcze będzie okazja to sprawdzić. Tak czy inaczej jeśli znowu najdzie mnie potrzeba zjedzenia czegoś w Bielsku o poranku to już wiem gdzie się wybrać.
Ocena liczbowa będzie dzisiaj wyjątkowo stronnicza i subiektywna, ale dotyczy śniadań bo o obiadach tam nic nie wiem póki co:
wnętrze: 10/10
obsługa: 10/10
jedzenie: 10/10
stosunek jedzenia do ceny: 10/10
całkowita ocena: 10/10
poniedziałek, 10 marca 2014
ŚNIADANIE W EU4YA CAFE
Miałem ostatnio bojowe zadanie znaleźć miejsce w Bielsku gdzie w niedzielę rano podadzą nam dobre śniadanie. Pogoda była ładna, ale było nas pięcioro i byliśmy odrobinę zmęczeni przez co nie chciało się nam dużo chodzić. Moja niezawodna pamięć na szczęście przypomniała mi, że jakiś czas temu widziałem ładną witrynę, na której reklamował się jakiś lokal oferujący śniadania.
Tak, już pamiętam. To było EU4YA CAFE na rogu ulicy Podcienie i Rynku zwanego powszechnie placem ZWM od Związku Walki Młodych, komunistycznej młodzieżówki PPRu pod dowództwem Hanny Szapiro ps. Hanka Sawicka i Janka Krasickiego (tego co na Kamiennych Schodkach w W-wie strzałem w plecy pozbawił życia ówczesnego I. Sekr. PPR - Bolesława Mołojca!) - w dotąd niewyjaśnionych wsypach oboje aresztowani i zamordowani przez Gestapo.
Szybko dotarliśmy na miejsce i zajęliśmy stolik przy oknie z widokiem na rynek, lokal okazał się zadbany, miły i przytulny, ale meble takie dość liche, strach oprzeć się o cokolwiek albo czegoś dotknąć bo nie wiadomo co się może przewrócić i połamać. Tak czy inaczej jakoś się rozsiedliśmy i zabraliśmy się za studiowanie karty.
Zamówiliśmy cztery jajecznice, jedną porcję frankfurterek, trzy kawy latte i dwa soki pomarańczowe, wydawało się nam, że zamówienie nie jest skomplikowane, ale okazało się, że nie mieliśmy racji. Mimo iż poza nami były w lokalu tylko trzy osoby, a za ladą stały dwie dziewczyny to przygotowanie wybranego przez nas menu zajęło prawie godzinę. Co więcej po jakimś czasie dołączyła do nas jeszcze jedna koleżanka, która usłyszała, że nie kupi już śniadania bo są one podawane tylko do godziny 11 (była 11.07).
Jedzenie było dobre bo przecież ciężko jest spieprzyć jajecznicę czy frankfurterki, ale miłe dziewczyny z obsługi najwyraźniej stworzone są do pracy w innej branży niż gastronomia. Ogólnie mówiąc EU4YA jest słabym lokalem owiniętym w ładny i błyszczący papierek. Do jedzenia zastrzeżeń nie mam, ale najprawdopodobniej następnym razem będąc w Bielsku postaram się znaleźć inne miejsce na zjedzenie śniadania.
Ocena liczbowa:
wnętrze: 5/10 ( ładnie, ale grubsza osoba może połamać krzesła i poprzewracać ścianki)
obsługa: 2/10 ( dziewczyny miłe, ale niemrawe i godzinę potrzebują na zrobienie jajecznicy)
jedzenie: 6/10 ( podobno wyczekiwane lepiej smakuje, ale tym razem zadziałało to odwrotnie)
stosunek jedzenia do ceny: 0/10 (taki czas oczekiwania to brak szacunku dla klienta, w tym czasie sami zrobilibyśmy sobie to jedzenie dojeżdżając jeszcze do Cieszyna i robiąc zakupy)
całkowita ocena: 3,25/10 (polecam tylko w ostateczności)
Tak, już pamiętam. To było EU4YA CAFE na rogu ulicy Podcienie i Rynku zwanego powszechnie placem ZWM od Związku Walki Młodych, komunistycznej młodzieżówki PPRu pod dowództwem Hanny Szapiro ps. Hanka Sawicka i Janka Krasickiego (tego co na Kamiennych Schodkach w W-wie strzałem w plecy pozbawił życia ówczesnego I. Sekr. PPR - Bolesława Mołojca!) - w dotąd niewyjaśnionych wsypach oboje aresztowani i zamordowani przez Gestapo.
Szybko dotarliśmy na miejsce i zajęliśmy stolik przy oknie z widokiem na rynek, lokal okazał się zadbany, miły i przytulny, ale meble takie dość liche, strach oprzeć się o cokolwiek albo czegoś dotknąć bo nie wiadomo co się może przewrócić i połamać. Tak czy inaczej jakoś się rozsiedliśmy i zabraliśmy się za studiowanie karty.
Zamówiliśmy cztery jajecznice, jedną porcję frankfurterek, trzy kawy latte i dwa soki pomarańczowe, wydawało się nam, że zamówienie nie jest skomplikowane, ale okazało się, że nie mieliśmy racji. Mimo iż poza nami były w lokalu tylko trzy osoby, a za ladą stały dwie dziewczyny to przygotowanie wybranego przez nas menu zajęło prawie godzinę. Co więcej po jakimś czasie dołączyła do nas jeszcze jedna koleżanka, która usłyszała, że nie kupi już śniadania bo są one podawane tylko do godziny 11 (była 11.07).
Jedzenie było dobre bo przecież ciężko jest spieprzyć jajecznicę czy frankfurterki, ale miłe dziewczyny z obsługi najwyraźniej stworzone są do pracy w innej branży niż gastronomia. Ogólnie mówiąc EU4YA jest słabym lokalem owiniętym w ładny i błyszczący papierek. Do jedzenia zastrzeżeń nie mam, ale najprawdopodobniej następnym razem będąc w Bielsku postaram się znaleźć inne miejsce na zjedzenie śniadania.
Ocena liczbowa:
wnętrze: 5/10 ( ładnie, ale grubsza osoba może połamać krzesła i poprzewracać ścianki)
obsługa: 2/10 ( dziewczyny miłe, ale niemrawe i godzinę potrzebują na zrobienie jajecznicy)
jedzenie: 6/10 ( podobno wyczekiwane lepiej smakuje, ale tym razem zadziałało to odwrotnie)
stosunek jedzenia do ceny: 0/10 (taki czas oczekiwania to brak szacunku dla klienta, w tym czasie sami zrobilibyśmy sobie to jedzenie dojeżdżając jeszcze do Cieszyna i robiąc zakupy)
całkowita ocena: 3,25/10 (polecam tylko w ostateczności)
poniedziałek, 3 marca 2014
HOTEL QUBUS W BIELSKU
W jednym z budynków centrum handlowego Sfera w Bielsku mieści się hotel sieci Qubus, można podjechać pod same drzwi na podjazd zaraz obok ronda pomniędzy dwoma skrzydłami Sfery, można też wjechać na najwyższe piętro parkingu centrum handlowego gdzie jest wydzielona część dla gości hotelu. Na czwartym piętrze hotelu jest restauracja i tam właśnie należy się wybrać i poprosić o menu żeby sobie zabrać do pokoju. W przeciwnym wypadku w swoim pokoju znajdziemy jedynie kartę przekąsek nocnych i okrojoną ofertę restauracji. Jeśli zaś mamy kartę przyniesioną z sali to możemy wszystko sobie zamawiać przez room service.
My właśnie tak sprytnie zrobiliśmy i zamówiliśmy sobie do pokoju obszerniejszą kolację.
Carpaccio di Manzo (plasterki wołowiny, ocet winny, oliwa z oliwek, ser dojrzewający, rukola) 32zł
Zupa Benedyktyńska (zupa ziemniaczana z borowikami i jajkiem mollet) 16zł
Gnocchi ze smażonym kurczakiem, borowikami, sosem Teryiaki i prażonym czarnym sezamem w sosie śmietanowym 30zł
Tagliatelle z krewetkami duszonymi w czosnku, pietruszką i pomidorami cherry 38zł
Poprosiliśmy też o dużo pieczywa i rzeczywiście przyniesiono dużo, kilka rodzajów, masełko do smarowania, niach niach niach (nie wiem za ile bo płacone było wszystko kartą i umknęła mi cena pieczywa)
Nie czekaliśmy długo, festiwal bramek Lecha Poznań na Canal+ umilał nam oczekiwanie, a jak przyjechał miły pan z wózeczkiem z naszym zamówieniem torzuciliśmy się na to bo dochodzące spod uchylanych metalowych kloszy na paterach (nie wiem czy to ma jakąś nazwę) nie pozwalały siedzieć spokojnie.
Zupa była tak dobra, że zaryzykowałbym nawet dodać ją do najlepszych zup jakie jadłem kiedykolwiek, carpaccio na przystawkę nie było złe chociaż było stanowczo za mało sera (a może nie za mało, a to ja się niepotrzebnie czepiam), gnocchi było cud-miód-malina, na szczęście żeśmy się nie pozabijali o nie, a makaron hmm... Jak zastanawialiśmy się nad złożeniem zamówienia to mówiłem wyraźnie, że krewetki są dobre tam skąd widać morze, w którym zostały złowione, ale dziewczyny się uparły i pół porcji zostało na talerzu. (a nie mówiłem?)
Tak czy inaczej porcje były na tyle spore, że w pięć osób najedliśmy się czterema daniami (zupę zjadłem sam) i nikt nie narzekał, że ma ochotę na więcej. Ceny jak na czterogwiazdkowy hotel też nie były jakieś kosmiczne więc nie ma czego żałować i z czystym sercem mogę polecić każdemu kto miałby tu kiedykolwiek dylemat czy korzystać z hotelowej restauracji czy przejść się obok do Sfery poszukać czegoś innego.
Inną sprawą są śniadania w dość obfitym bufecie szwedzkim, ale w odrobinę zaporowej cenie 70zł za osobę, tego jednak sobie odmówiliśmy i poszliśmy znaleźć coś na mieście, a jak się to skończyło napiszę w następnym odcinku.
więcej informacji na stronie http://www.qubushotel.com/pl/hotele/bielsko-biala/3/#contact
no i jeszcze to co najlepsze czyli ocena liczbowa:
wnętrze: 9/10 (bez bizantyjskiego przepychu, ale poprawne)
obsługa: 10/10 (jakby się dało to dałbym 11)
jedzenie: 9/10 (tego sera więcej trochę do carpaccio)
stosunek jedzenia do ceny 10/10 (byłem pewien, że będzie drożej, a tu miłe zaskoczenie)
Całkowita ocena: 9.5/10
Jak mawiał swego czasu mój człowiek Sim: Polecam!!!
środa, 5 lutego 2014
RESTAURACJA ŻAK
Restauracja Żak na cieszyńskim rynku od lat cieszy się dobrą sławą, ale od jakiegoś czasu poczta pantoflowa przekazuje, że mają tu zajść poważne zmiany. Część lokalu była nawet przez krótki okres zamknięta, ale teraz świeci już nowym blaskiem powiększona o sporą część, w której wcześniej była klatka schodowa. Wprawdzie drugie drzwi do lokalu są jeszcze zamknięte, a podana na nich informacja wskazuje żeby wchodzić tak jak dotychczas, ale jak wejdziemy do środka to wnęrze lokalu po naszej prawej stronie prezentuje się imponująco.Personel mówi jednak, że to dopiero początek zmian.
Dzięki dużej powierzchni okien przednia część lokalu jest dobrze rozjaśniona i zachęca do zjedzenia posiłku z pięknym widokiem na cieszyński rynek i zabieganych przechodniów. Wchodząc w głąb lokalu spotka nas bardziej przytulna atmosfera sprzyjająca długim spotkaniom w mniejszym lub większym gronie. Wyeksponowane detale architektoniczne przypominają o historii budynku, a dobrze ustawiona gra świateł robi miły nastrój.
Jeśli chodzi o jedzenie to poza stałym menu lokal przygotowuje dania dnia, które po godzinie 12 można nabyć od poniedziałku do piątku w cenie 12,90zł. Na każdy dzień przygotowana jest w zestawie zupa i drugie danie. Ja jednak podczas ostatniej wizyty w tym miejscu nie natrafiłem akurat na coś co należałoby do moich ulubionych potraw więc wybrałem coś z karty. Tym razem była to francuska zupa cebulowa (6zł) i schab z grilla z boczkiem, opiekanymi ziemniakami i zestawem surówek (19zł). Zupę cebulową można przygotować chyba na 10 różnych sposobów, ale zawsze jest dobra, tutaj podawany jest krem z kawałkami cebuli i grzankami. Danie główne też było warte polecenia, porcja obfita, wygląd na talerzu apetyczny, no i co najważniejsze, sama przyjemność z jedzenia.
Podpytując się o dalsze plany na reorganizację lokalu dowiedziałem się, że w najbliższej przyszłości restauracja powiększy się o ciekawe patio i zamknięte sale bankietowe, a już na dniach powinna zostać otwarta piwnica gdzie będzie funkcjonował lokal czynny w godzinach późno wieczornych.
Kto chce wiedzieć więcej niech zaglądnie na internetową stronę restauracji:
http://restauracja-zak.pl/
lub niech śledzi jej facebookowy profil:
https://www.facebook.com/pages/Restauracja-%C5%BBak/176663922350155?fref=ts
Ja od siebie na koniec jeszcze wrzucę tylko swoją ulubioną ocenę liczbową:
wnętrze: 9/10 (po zakończeniu remontu zapewne dam 10)
obsługa: 9/10
jedzenie: 9/10
stosunek jedzenia do ceny: 10/10
Całkowita ocena: 9.25/10
Nie widzę powodu żeby tego miejsca nie polecić :)
poniedziałek, 3 lutego 2014
HOTEL MERCURE W CIESZYNIE, DEGUSTACJA
Nie każdy jedna czuje potrzebę spędzania nocy w hotelowych pokojach, ale za to do restauracji co jakiś czas warto zaglądnąć, a tutaj też zrobiło się bardzo przyjemnie. Wystrój wnętrza wzbogacił się o cieplejsze kolory co zmieniło atmosferę ze sztucznie sztywnej na przytulną i miłą. Zmieniło się też menu, a ceny dostosowując się do konkurencji stały się przystępne nawet na mniej zasobną kieszeń, dobry obiad można już tu zjeść płacąc mniej niż 40zł.
Od tego roku restauracja wprowadziła jeszcze jedną nowość, coś co nazywa się Kalendarzem Kulinarnym, a polega to na tym, że poza stałą ofertą menu będzie również co kilka tygodni zmieniać się wkładka oferująca różne okresy tematyczne. Kilka dni temu odbyła się degustacja prezentująca pięć pierwszych takich tematów, w której miałem przyjemność brać udział i chętnie podzielę się tu swoimi spostrzeżeniami.
Pierwszy okres tematyczny już trwa, a nazywa się "Na włoską nutę"
W ofercie tej jest kilka pozycji, ale mnie najbardziej przekonało Carpaccio z kaczki na liściach rucoli z balsamicznym sosem, a na deser malinowa Panna Cota
Od 10 lutego rozpoczyna się drugi okres tematyczny pod tytułem "Marchewkowy Smak"
Łatwo się domyślić jaki produkt będzie dominował w proponowanych tutaj daniach, ale co było dla mnie zupełnym zaskoczeniem to deser przygotowany na bazie marchewki i babeczki marchewkowe z cynamonem. Dobra też była zupa, krem z marchwi z grankami ziołowymi. Mając złe wspomnienia odnośnie marchewki z czasów przedszkola, nawet ja się przełamałem i nie żałuję.
Kolejną odsłoną możliwości szefa kuchni będzie rozpoczynający się trzeciego marca okres "Amerykańskie Przysmaki". Co ciekawe, 3 marca są urodziny mojego serdecznego przyjaciela, który przez całe swoje życie był chyba największym w Cieszynie propagatorem amerykańskiego stylu życia. Był, oczywiście do czasu kiedy wyjechał, wiadomo gdzie.
Może hamburger nie jest tym, co chce się zamawiać w restauracji przy eleganckim hotelu, ale ta chrupiąca bułka wypełniona wołowiną, zapieczona z serem, warzywami i z dodatkiem rucoli, warta jest zachodu. Nie można też odmówić sobie zupy warzywnej Chowder i deseru w formie ciasta Brownie.
Od 24 marca przez kilka tygodni będzie trwało "Serowe Szaleństwo"
Oczywiście talerz serów zawsze będzie talerzem serów, ale ten zaproponowany na degustacji stanowczo spełniał wszystkie kryteria jeśli chodzi o podane gatunki. Hitem zaś tego okresu zapewne okaże się Dorsz zapiekany z mozzarellą i oliwkami w sosie pomidorowym z pieczonymi ziemniakami w koszulkach ze szpinakiem (ja oczywiście ze szpinaku zrezygnowałem ze względu na nawyki z przedszkola). Świetna też okazała się sałatka z serem pleśniowym na mieszance kolorowych sałat z żurawiną.
Ostatnim prezentowanym na degustacji tematem był "Świat Pomidorów"
Kto mnie zna ten wie, że delikatnie to nazywając, pomidor nie należy do moich faworytów. No ale nie było tym razem tak źle i nawet z tego zestawu dań coś dla siebie wybrałem. Zupa z kawałkami sera pleśniowego była idealna, prawie tak dobra jak w mojej ulubionej pizzerii Lucku Luciano w Pradze, a z dań głównych wchłonąłem befsztyk z prawdziwej polędwicy wołowej z takim sosem pieprzowym, że palce lizać.
Oczywiście w każdym z motywów było więcej pozycji, które zapewne wielu z was przypadłyby do gustu, ale po pierwsze nie dałbym rady tego wszystkiego zjeść w jeden dzień, a po drugie część z nich skomponowana była z produktów, których taki dziwak jak ja z założenia nie je. Tak czy inaczej warto wpadać na te dania tematyczne bo są dobrze przemyślane i każdy coś dla siebie znajdzie. Oceny liczbowej dzisiaj nie wystawię bo byłem tak świetnie ugoszczony, że musiałbym dać same dziesiątki. Obiecuję wam jednak, że zaglądnę tam w najbliższym czasie jako szeregowy klient i napiszę solidną recenzję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)