niedziela, 15 grudnia 2013

RESTAURACJA WiP


Restauracja WiP znajduje się w Cieszynie, w wolno stojącym budynku na ulicy Katowickiej pomiędzy stacją Orlen, a głównym wejściem na cmentarz komunalny. W czasach Polski Ludowej były w tym miejscu dwa lokale. Na górze restauracja "Widok" gdzie moi rodzice mieli wesele 40 lat temu, a na dole piwiarnia "Ondraszek" zwana popularnie "pod trupkiem" gdzie poza piwem nic kupić się nie dało, kufli się nie myło, a liczne grono stałych bywalców posiadało w sumie kilkanaście zębów. Pamiętam jak kiedyś przechodziliśmy z tatą tamtędy bo w pobliżu wynajmowaliśmy garaż i nagle z baru wypadł jakiś miłośnik piw świata oferując nam okazyjną sprzedaż zegarka bo potrzebował szybkiej gotówki na ważną inwestycję. Tata wycenił zegarek na czerwoną stówkę z Waryńskim, zapłacił i nosił ten zegarek dobre dwadzieścia lat, może nawet nadal go nosi, muszę zapytać.


Później budynek długo stał pusty i niszczał, ale w ostatnich latach pojawili się chętni na tchnięcie w nim nowego zycia. Przeprowadzili remont, przebudowali co trzeba i otworzyli tego właśnie WiP. Nazwa może nie jest do końca trafiona bo jedni się podśmiewają, że to niepoprawnie napisany skrót od określenia Very Important Person, inni rozszyfrowóją to jako Wesela i Pogrzeby, ale w rzeczywistości są to pierwsze litery imion właścicieli.



Lokal dzieli się na dwie części, na górze jest elegancka restauracja, a ja tym razem wybrałem się na dół, gdzie urządzony jest fast food z salonem gier w stylu lat pięćdziesiątych w USA. Są kręgle, piłkarzyki, jest flipper, są podobizny Wuja Sama, wielkoformatowe zdjęcia ulic Nowego Jorku, kontury Statuy Wolności. Brakuje tylko żeby do środka wszedł Marty McFly próbujący zeswatać swoich rodziców na pierwszej randce.



Ja przyjechałem tam z kumplem, z którym od kilku dni świętujemy 20 lat naszej znajomości i chcieliśmy się posilić przed kolejną dawką wrażeń w nocnych lokalach miasta Cieszyn. Już dawno nasłuchałem się dużo dobrego o podawanych tutaj hamburgerach więc była okazja żeby sprawdzić to osobiście.


Przestudiowaliśmy kartę i wybraliśmy po cheese burgerze podawanym w zestawie z frytkami i krążkami cebulowymi, ja poprosiłem o wersję bez pomidora bo pomidory są przecież fuj. Poczekaliśmy trochę i bardzo miła pani (do teraz nie potrafię sobie przypomnieć skąd ja ją znam) przyniosła nam zamówienie do stolika. Żeby nie było nudno podczas oczekiwania zagraliśmy na flipperze.




Trzeba przyznać, że kosztujący 18zł zestaw wart jest swojej ceny, burger zalicza się do najlepszych jakie jadłem (najlepsze jednak to są w Varadero, w budce na rogu Avenida Playa i Avenida 1ra), a i objętościowo jest tego całkiem sporo. Pomiędzy bułką, a grubym kawałkiem grillowanej wołowiny znalazł się też ogórek, cebula, sałata i sos, o serze nie wspominambo wiadomo, że musi być.

No i jeszcze ta nierzetelna, tendencyjna i zupełnie niepotrzebna ocena liczbowa:
wnętrze: 7/10 (ja oczywiście uważam, że zrobiłbym to lepiej)
obsługa: 9/10 (skąd my się znamy?)
jedzenie: 10/10 (w budce w Varadero dałbym 12/10)
stosunek jedzenia do ceny: 10/10

Całkowita ocena: 9/10

1 komentarz: